środa, 11 marca 2009

kazdy kilogram obywatela dobrem calego narodu

jesli z jakiegos powodu jeszcze uwazacie, ze macie jakies prawa, cos znaczycie w tym swiecie, a nadto - ze dacie sobie w nim rade... pozwolcie, ze Was wysmieje.
albo nie.
moze po prostu idzcie jednak do urzedu jakiegos i sprobujcie w tym urzedzie zalatwic cos, bo chyba dawno nie byliscie, co?
jesli dodatkowo lubicie film "mis", który ja widzialam jakis pierdylion razy i znam cytaty na pamięć - wycieczka z pewnoscią będzie udana.

a wiec (nie zaczyna się zdania od "a więc")... nadal na tapecie mieszkanie, bo jakże by inaczej. wymyslilismy se jakis czas temu ze starym, że weźmiemy udzial w przetargu w urzędzie miasta na najem wolnych lokali mieszkalnych (a jak). w ramach tych trzech milionów mieszkań, co to nam państwo mialo ofiarowac, cobysmy my - mlodzi, jurni, zdrowi - mogli sie w spokoju rozmnozyc, ofiarowane nam są co najwyżej ruiny mieszkań w kamienicach, w których niespodzianka goni niespodziankę, a czynsz trza wylicytować i wcale nie zaczyna się od symbolicznej zlotówki. ale, ale. przynajmniej cos jest.
i my w takim wlasnie przetargu zamierzamy wziąć udzial. w tym celu trzeba bylo najpierw znaleźć ogloszenie na stronie www miasta (w przedostatnim dniu skladania ofert), a potem obejrzec mieszkania, zaplacic wadium, skompletowac dokumenty i zlożyć je (w dniu ostatnim, a co!).
ROZDZIAL PIERWSZY pt. SWIATELKO NADZIEI
rozdzial krótki - znaleźlismy to ogloszenie, wybralismy mieszkania, które chcemy zobaczyć, w 465645 sekund przygotowalismy dokumenty, w tym m.in. zaswiadczenia o zarobkach (będziemy się chwalić, że nas stać na remont). gotujemy się do wyprawy. kalesony zakladać, mapa w dloń i w miasto.

ROZDZIAL DRUGI pt. ATRKACYJNIE POLOŻONE MIESZKANIE WYNAJMnĘ
mieszkanie nr 1 - nie ma w nim nic. no nie. przepraszam. sciany byly, jesli umownie nazwiemy to scianami. nie ma lazienki, nie ma ogrzewania, nie ma podlogi (plyty pilsniowe na wilogtnym betonie), nie ma drzwi (dykta), nie ma niczego (jak mawial klasyk). nawet rur nie ma.
przez chwilę wierzę, że cos się z tego da jeszcze wyskrobac. wizualizuję sobie wesole mieszkanko z promieniami slonca igrającymi po jasnych scianach. tylko ze te promienie to se chyba w koszyku przyniosę, bo mieszkanie jest od podworza i jest ciemno. żegnamy się z panem konserwatorem, co to byl naszym przewodnikiem i uciekamy. ja z cichą nadzieją, że może... stary realistycznie popatrzyl na swiat, komentując stan mieszkania slowem krótkim, acz tresciwym, oznaczającym męski organ plciowy.

mieszkanie nr 2 - jesli w tamtym mieszkaniu bylo ciemno, to w tym mamy mrok piekielny (w piekle jest ciemno? bo w sumie tam sie ogień ciągle pali... hmm, to może lepiej mrok egipski. o.) ciemno jak nie przymierzając wiadomo gdzie i u kogo. mieszkanie jest w kólko (w sumie zabawne), a glowny salon i osrodek naszego życia przypada na pokoj srodkowy, ktory wyposażono w okno SZTUK JEDEN, we wnęce, która znajduje się w innej wnęce, którą przykrywa balkon sąsiadów. bo to, że okno wychodzi na podwórko kamienicy to jasne, nie? ponieważ chwilowo nie mam talonów na bezplatny deprim, nie zdecydowalismy się.

mieszkanie nr 3 - nie ma w sumie co opisywać, bo jest fajne. co prawda okolica taka, ze łatwo gratis z karata oberwać, ale w sumie centrum miasta. jest git. bieremy. znaczy się - będziemy się w piątek o nie scigać.

mieszkanie nr 4 - na pierwszy rzut oka wydawaloby się, że ok. po każdej wizycie w mieszkaniach szlismy do OEB (oddzial eksploatacji budynkow), co by obejrzeć, ile kasy trza w to wpakowac i co porobic. panie w oebach mile, co nas zaskoczylo w stopniu najwyzszym. no i w przypadku tego mieszkania otrzymalismy informację, iż lazienka co prawda jest, ale musi zostac zlikwidowana, bo niestety - nie ma jakiegos ciągu czy czegos (może pociągu). więc wiadomo - super lux. mieszkanie bez lazienki i szans na lazienkę. do kapitalnego remontu, z ogrzewaniem węglowym, nie wiadomo, czy można zrobić inne. pfff. nie wiadomo nawet czy to weglowe dziala. idealne dla mlodej pary. najlepiej z dzieckiem. niewdzięczni. nie zdecydowalismy się.

mieszkanie nr 5 - nie bylismy w srodku, ale zastrzezenia odnosnie ogrzewania byly i tu aktualne. poza tym mieszkanie bylo na 3 pietrze masakrycznej kamienicy, w ktorej zenek i heniek od 7 rano już degustację prowadzili na korytarzu. po wejsciu na to 3 piętro stwierdzilismy, ze po 1. czasem chcemy gdzies wyjsc, a wysokosc schodow raczej zniecheca, po 2. czasem ktos by do nas przyszedl, a ze moje przyjaciólki brzydzą się wysilkiem fizycznym, to moze byc trudne, po 3. zawal przed 30 to nie to, czego oczekujemy od życia. ergo: ostatecznie zapewne zostalibysmy najlepszymi kumplami zbyszka i heńka, a nie wiem, czy lubię piwo TIP.

ROZDZIAL 4 pt. JEM PRZECIEŻ
no to myk do banku, co by pobrać kasę na wadium. jesli ktos mysli, ze to latwe, jest w blędzie. w kolejce 983 babcie, wszak rencinę trza wyciągnąć, bo nigdzie nie jest tak bezpieczna jak w skarpecie/w poscieli/w kieszeni wnuka/na tacy w kosciele. no to stoję. stary w tym czasie poszedl zbadać sytuację w kasie urzędu miasta. stalam minut 40, gdyz otwarta byla jedna kasa. w tym czasie pani w kasie obok najspokojniej na swiecie spożywala zdrowe sniadanie w postaci bulki ze smalczykiem (zakladam, ze to wlasnie smalczyk) oraz kawy plujki (ba!). w pewnej chwili, z powodu drobnej nieuwagi, stracilam szansę na zdobycie celu (kasy znaczy się), bo sprytnie i zwinnie jak wąż wcisnęla się przede mnie kolejna babcia, która z wyrzutem oswiadczyla, ze chyba nie pozwolę, żeby ona W TAKIM STANIE stala w kolejce (siedziala na krzesle, znaczy sie). nie pozwolę. powiedzialam, że nie ma problemu, ja spieszę się tylko do pracy, aby zarobić na tę jej emeryturkę (co by perelka, ukochany piesio babuni mial co jesc). w kolejce nie okazano mi zrozumienia.
w tym czasie stary walczyl. w kasie urzędu miasta stalo 847767 osob...

ale o tym potem. przejdziemy do czesci wlasciwej - urzedowej. bo mam wyrzuty sumienia, ze się rozpisalam.
a teraz czas zarobić na babunię i perelkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz