środa, 30 grudnia 2009

nju jer.

no to jeszcze - pyk - na Nowy Rok.
bo jutro ze starym wyjeżdżamy i nas nie będzie.
o.
i reset od kompa.
CAŁKOWITY.


więc na Nowy Rok życzę Wam już dziś:
żeby zapierał dech w piersiach.
żeby przyniósł to, co przynieść powinien, nawet jeśli to nieuświadomione.
żeby był czasem właściwych wyborów i właściwych ścieżek.

i na początek nowego - trochę relaksu z niepokojącą piosenką.




p.s. postanowienia noworoczne? anyone?

piątek, 25 grudnia 2009

xmas.

to co?
wszystkiego.
spokoju.
ukojenia.
radości.

niech będzie tak, jak powinno być.

ja też nie zrobiłam nic. nie ugotowałam, nie posprzątałam, nie napiekłam.

pojechałam do domu rodzinnego.
i jest jak powinno być.

święta to nie czyste szafki.
nie trzy blachy ciasta.
nie licytacja na najpiękniejszą choinkę.

święta to moja rodzina.
stół z białym obrusem i oni.

i cieszmy się tym. bo wszystko jest na swoim miejscu.
po prostu.

wesołych.

czwartek, 17 grudnia 2009

choinkom, piernikom i innym wynalazkom mowimy stanowcze NIE.

no to ten.
bo wszyscy o swietach i gotowaniu. moj tylek na sama mysl o tej rozpuscie cierpi.(czy sformulowanie, ze "moj tylek na sama mysl" nie sprawia wrazenia odrobine... hmm... perwersyjnego?)
ja jakos nie czuje klimatu. sama nie wiem.
w domu syf. choinka stoi, a i owszem.
bo tatus kupil. sam sobie kupuje, bo je potem wsadza w ogrodku. nie wiem, po co mu jeszcze jedna choinka, jako iz posiada ich trzy pierdyliony, zbierane od wszystkich znajomych po swietach, ale skoro chce - niech ma. laskawie sie zgodzilam i laskawie przyjelam pod swoj dach. i tak stoi. w obklejonej ziemia doniczce, schowana pod fikusa. ponoc cos tam jej trzeba powiesic. ale nie wiem.
pierniki? owoce? zabawki?

pf.

nie czuje tych swiat, cholera.
wogle.

dobrze, ze ten snieg spadl to przynajmniej wiadomo, ze zima. i ze hejze ho, lulajze i inne. czy to kurde naprawde chodzi o konkurs na najlepiej wyczyszczony kibel albo szafki?
prezenty wymyslone - 0.
prezenty kupione - 0.
prezenty zamowione - 1 (i to tylko dlatego, ze stary dal linke do empiku, co chce. to zamowilam, jeszcze nie dotarly, nie wiem, czy dotra)
kupilam kartke sztuk JEDEN. wysle babci. tyle z tych swiat mam.

sama nie wiem. moze tez mnie natchnie, moze poczuje magie swiat i rzuce sie w jame lwa (czy lew ma jame? alma powinna wiedziec z tego safari. to ma?) albo w paszcze lwa (paszcze ma na pewno), czyli ze do supermarketow po zakupy. na razie bylam tam RAZ. nie bylo fajnie. kupilam jogurty i papier toaletowy ostatecznie, czyli tak dosc srednio swiatecznie, chociaz kiedys z pewnoscia NIKT nie wzgardzilby prezentem w postaci papieru. bo wiadomo. towar deficytowy.

coz, pewnie znowu bede spozniona. z prezentami, sprzataniem, choinka i wszystkim innym. ja dosc czesto sie spozniam, nie wiem, dlaczego.
wlasnie ostatnio o tym myslalam, ze to taka moja cecha rozpoznawcza. wiekszosc znajomych polapala sie w tym zasadniczo i jak umawiaja sie na 19 to przychodza o 19.20 i ja wlasnie koncze sie szykowac. i to nawet nie tak, ze ja jestem na niedoczasie (tak zwanym). nienienie
wszystko w czasie idzie, tylko jakos tak. wychodzi inaczej.
odkad pamietam sie spozniam. wszedzie i zawsze.
ciekawe czy na wlasny pogrzeb sie spoznie (przepraszam bardzo, czy moze sie pan przesunac, bo tu paniOM trza polozyc). to by byla taka wisienka na torcie.
bo to ze sie spoznie na slub to oczywiste.
stary nie bedzie zaskoczony.
mysle, ze wrecz przeciwnie, gdybym przyszla o czasie, wystraszylaby sie chlopina, ze inna sobie bierze. a to jednak ryzyko. nigdy nie wiadomo, co los przyniesie.
(pamietacie - bo mi sie przypomnialo - w "cztery wesela i pogrzeb" byl nawet taki watek, jak boskiego hju granta oszukali i przestawili zegarki, zeby sie na wlasny slub nie spoznil, bo on zawsze sie spoznial wlasnie. czuje pokrewienstwo z hju.)

moj szanowny pracodawca chyba juz okrzepl z mysla o spoznianiu sie.
moja macierz rowniez.

ja bym chciala BYC PUNKTUALNA.
tylko zasadniczo - JAK.

no i ze swietami tez sie spoznie. to moze by je tak przesunac? na styczen, hmm? pewnie bym zdazyla. nawet piernikow napiec.

aa! zdalam ten gupi egzamin. chyba znaczy sie, bo niestety wyniki podano po jakichs numerach, ktore niby nam nadano (jak krowom), ale ja tego numeru nie znam. znaczy znalam, ale zapomnialam.
wiec przypuszczam, ze to moj numer i to by oznaczalo, ze zdalam.
no. a jesli nie, to co sie bede przed swietami stresowac.

i taki tumiwisizm se uprawiam.

p.s.
jutro przyjezdza slowotoczka. z zagramanicy. z rajchu, znaczy sie. za 24 godziny bedzie na polskiej ziemi. fajnie. bardzo fajnie nawet. bardzo bardzo bardzo fajnie. wreszcie zycie nie bedzie mialo sensu w odpowiednich barwach. (bo droga o. ostatnio jest w depresji pracowej, ktora jednakowoz jest mi zbyt dobrze znana i jakos tak malo mnie porywa. a droga o. nie chce zmienic depresji). i znowu nic nie zrobie. a juz na pewno nie upieke piernikow. (nie wiem, co z tymi piernikami mam, ale ostatnio zrobil sie to dla mnie wyznacznik dobrej gospodyni. to ze jestem gospodyni jak z koziej d. traba to wiem. ale wiecie - POZORY! POZORY!)

środa, 9 grudnia 2009

jest bosko.

wspaniale, prawda?
za oknem słońce, deszcz jest tylko jakimś grzesznym wspomnieniem. wstaję rano, wyspana, wypoczęta, zrelaksowana.
mam urlop, więc biegnę rano do sklepu po pyszności na śniadanko. na zewnątrz pięknie pachnie liśćmi i kwiatami. słońce zagląda mi w oczy, zakładam swoje okulary słoneczne i uśmiecham się w niebo.
w domu porządek, wszystko błyszczy, wysprzątane, uprane, uprasowane, nic nie trzeba więcej robić. jem więc śniadanko i popijam herbatkę. co by tu dziś zrobić? może pójdę do kosmetyczki? może pojadę na basen? mam tyle czasu, żeby się relaksować. mam cały dzień, żeby odpocząć i napawać się piękną pogodą, ciepłym powietrzem.
wieczorem zjemy dobrą kolację, napijemy się dobrego wina, a co. może wpadnie przyjaciółka i spędzimy wieczór na plotach?
nie trzeba się spieszyć.
nie trzeba gonić.
nic nie trzeba.
odpoczywamy, a świat nam sprzyja.


no, kurwa.

czy to jasne, że mam egzamin w piątek?
i że nie chce mi się spać?
i że nie pada?
wcale!

p.s. ja naprawdę mam urlop. wiecie - URLOP WYPOCZYNKOWY. normalnie zdechnę ze śmiechu.