niedziela, 8 marca 2009

dzień kobiet, dzień kobiet, niech każdy się dowie! że dziś jest dzień kobiet!

goździk i rajstopki odmeldowane?
wszystkim kobietom i kobietkom - najlepszego z okazji naszego święta.
wiem, że niechlubna przeszłość, wiem, że święto spod znaku tychże rajstopek (z klinem, wrrr), goździka i flaszki (heniek, dziś święto kobiet, co? za swojOM się nie napijesz?), ale...
w sumie czemu nie obchodzić święta, skoro ma na celu coś fajnego? uczczenie wszystkich kobiet. i tych, co z dziećmi w domu, i tych co w pracy, i tych co na barykadach. mnie się podoba. staremu też, toteż zatem pojszliśmy dziś na obiad, a potem do kina. a co. goździka nie otrzymałam, co mnie dosyć martwi, ale jedna z drogich memu sercu przyjaciółek (ta, co to się oburzyła, że śmiem ją nazywać żmiją, choć w towarzystwie nosi ksywę harpia, więc ja się zapytowywuję, czy ja nie byłam nawet MIŁA?!) otrzymała od starego (MEGO!) ekspektatywę rajstopek z klinem. szczęściara.
w każdym razie święto 8 marca wywołało jak zwykle wśród różnych działaczy burzę dyskusji na temat roli kobiety w społeczeństwie, a także tego, jak bardzo jest niedoceniana, dyskryminowana i poniżana. do udziału zaproszono rzeczone społeczeństwo takoż, wypytując na ulicach wszelkiej maści babcie i inne kobiety czy czują się dyskryminowane.
jak co roku.
czujOM się. jak co roku, naturalnie.
w konsekwencji kazia szczuka i jej pokrewne dusze (które znam i które w zasadzie winnam pozdrowić, ale o tym przy okazji) ogłosiły, iż kobiety w polsce dyskryminowane SOM i trza coś z tym zrobić. wyliczono więc konkretnie, ile taka pani domu winna zarabiać, ile kosztuje jej praca. w sensie - oszacowano jak bardzo pani taka jest dyskryminowana.
ale do rzeczy. bo sęk w tym, że ja się poczułam taka dość... hm. mało dyskryminowana. a właściwie nawet nie. leniwa się poczułam. (jejuuu ł powróciło na matczyne łono!)
no bo tak - praca w domu kosztuje zasadniczo pobieżnie ok. 1200 złotych. w tym np. mycie podłóg 10 zł za godzinę. i inne takie.
a ja tych podłóg nie myję wcale (stary myje). a nadto podłogi myte są raz w tygodniu, bo jakoś nie bardzo się komuś chce. okna myte są jak już bardzo poproszą. itp itd.
i zastanawiałam się nie nad tym, czy kobiety są dyskryminowane (nie czuję tego osobiście, ale przypuszczam, że zjawisko istnieje i trzeba coś z nim robić), tylko czy ja jestem taka leniwa? ergo: czy ja jestem dobrą gospodynią domową. bo mówcie se, co chcecie, ale każda z nas ma wewnętrzną kurę. i ta kura każe nam być dumną, gdy stoimy przy piecu. i patrzeć oczami pełnymi miłości na naszego chłopa jedzącego posiłek przygotowany z takim trudem i znojem (piękne słowa).
i odczuwać jako sukces umiejętność okiełznania prania, prasowania i tych nieszczęsnych podłóg.
i wiele, wiele różnych tego typu. nie wiem, czy to źle, czy dobrze i nie czuję potrzeby wartościowania. ale jest tak, co? (jaka ja jestem dumna jak wrócę z pracy i w tych ciuchach wszystkich staję do garów, stary wraca ze zakładu, a ja na stół fruuu zupa i drugie danie, nim on zdąży się przebrać. jesuuu. tego się nie da porównać nawet do przemówienia do rozsądku moim uczniom i zmuszenia ich do nauczenia się na kolokwium! NEVER!)

ponadto stary był się oburzył, że szafują słowem równouprawnienie, a potem żądają przepuszczania w drzwiach. a i owszem, moi drodzy mężczyźni. ci co tę szansę stracili, niech żałują, ale ci co byli na randce ze mną czy mnie podobnymi wiedzą - przepuść w drzwiach, podsuń krzesło, podaj kartę, pozwól zamówić pierwszej, zapłać, odprowadź pod drzwi.

to mówiłam ja.
walcząca, pracująca i wyzwolona baba. co to żadnej pracy się nie boi.
i jak mówi stary "i obiad ugotuje, i halę przed krokodylami zabezpieczy" (takie zlecenie miałam, serio)

lubię zasady savoir vivre.
lubię być rozpuszczana.

i czasem chcę być małą dziewczynką i niech ktoś za mnie zdecyduje. i mnie przytuli.

także ten.
chyba mi się generalnie nie podoba generalizowanie. kobiety są różne. i każda z nich ma różne kobiety w środku.
więc wszystkiego naj, drogie panie.
a kochane feministki - nie dajcie się i nam zwariować. i pozwólcie, byśmy czasem dumnie i z miłością w oczach spoglądały jak nasz nieogolony i nieświeży chłop pożerał schaboszczaka.
howg.

1 komentarz: