poniedziałek, 23 lutego 2009

meblościanka typu "żak"

po pierwsze to nie, ze zaniechalam pisania. nie nie nie. to nie tak, ze mi się znudziło, tylko NIE-MAM-CZASU-WCALE-KURDE-NO. a jak mam czas to umieram, serio. tak mi się ostatnio spać chce, że po prostu coś strasznego. zawsze mi się to kojarzy z tą grą sims'y (jezuuu, kochałam ją!) jak ten sims nie miał już siły i tak zwalał się z nóg w miejscu, w którym stał. i zasypiał. ja też mam takie poczucie. zaraz upadnę pod biurko i zasnę. nie wiem, co z moją wypłatą za ten miesiąc w związku z powyższym, ale trudno.
ostatnimi czasy w pracy spędzam dziennie 87443453 godzin, co znacznie utrudnia prowadzenie bujnego zycia towarzyskiego (w sensie BYWANIE NA SALONACH) oraz życie rodzinne. o erotycznym nie wspomnę, bo wiadomo. kwitnie. pfff.

ponadto szukam mieszkania. czy ktos ma mieszkanie na zbyciu? na wynajem znaczy się? bo w miejscu, które mi odpowiada (chwilowo,bo dalekosięznie /piękne słowo!/ mam plan przeniesienia się do zamku nad loarą, ale stamtąd jakoś kijowo rozwiązana jest komunikacja miejska do tego zapierdzia, gdzie pracuję, więc chyba na razie się nie zdecyduję) brak jest mieszkań w przystępnej cenie. jeśli oczywiście ktoś ma sprytny plan mieszkania w klitce po babci bronisławie, mając za współlokatora meblościankę na wysoki połysk (toż to jak mieszkaniec jest!) oraz stół z płytkami pcv (JA TAKI AKTUALNIE POSIADAM!) za jedyne 398437 złotych miesięcznie - to proszę bardzo, do wyboru do koloru.
fascynuje mnie ludzkie samozadowolenie. dają ogłoszenia o mieszkaniu, w którym zamieszkuje już uroczy grzyb na ścianie (Władysław, na ten przykład), a także latryko na podłodze w łazience wraz z wanną - zabytkową! - z lat 70 ubiegłego wieku (niemytą od tegoż czasu) plus obowiązkowo stara boazeria złożona z zyliona deseczek, z których każda zakończona jest inną uroczą deseczką położoną w poprzek. plus OBOWIĄZKOWO - wersalka na wysoki połysk (z wystającą sprężyną), lodówka samowystarczalna (elementy organiczne same się wytwarzają w środku już od wczesnych lat 60) oraz i tu do wyboru elementy wyposażenia - kolumna w stylu dorycko - koryncko - przemyskim (znajduję się w posiadaniu), a na niej paproć, ewentualnie koza do opalania mieszkania, względnie - jak się ma szczęście - podwieszany sufit wyprofilowany fantazyjnie i pomalowany w równie fantazyjne kolory. i za to ludzie chcą jedyne zylion złotych. no doprawdy! okazja! BIER PANI, bo inni przyjdom!

no to ja jakby niechętnie. wzięłabym, ale moze za hmm połowę ceny? to juz nie bardzo. bo jak za połowę? wszak pani helena spod siódemki powiedziała, że teraz mieszkania drogie! pani! drogie som! to to jest okazja, bier pani.
pani nie biere, mieszkanie stoi (ku zdziwieniu wlasciciela), nikt go za taką sumę nie wynajmie przez następne 4 miesiące. ależ jakie tam zastanawianie się nad związkiem przyczynowo-skutkowym takiej sytuacji? nie doceniają, pani! nie doceniają! bo za moich czasów to się w jednej izbie w trzy pokolenia mieszkało! a tera ci mlodzi nie umiejom docenić, że mogom sami!

no.
i tak ja i gach od roku mieszkamy tam, gdzie mieszkać nie będziemy mogli zbyt dlugo, poszukujemy innego lokum, co jakiś czas zmieniając nastroje z euforii (patrz! tanieją!) na depresję (kurwa, pod mostem będziemy mieszkać).
nasz problem polega na tym, że chcemy mieszkać jak ludzie (lubię grzyby, ale w zupie), a nie zarabiamy pierdyliona złotych miesięcznie (tak, ja też uważam, że to jest jakieś fatalne zaniedbanie ze strony naszych pracodawcow), co by się można było wprowadzić do lansiarskiego mieszkania w lansiarskiej dzielnicy.

także ten (żetę) szukam nadal, pani.

i jeszcze co ja to chciałam?
ta. słowotok się odchudza, jestem doprawdy wstrząśnięta. nie kumam instytucji odchudzania, jako iż zycie jest zbyt krótkie na umęczanie się.
chociaz... jakby się nad tym dłużej zastanowić, mogłoby być ciekawym doświadczeniem posiadanie tyłka, który nie jest osobnym, niezależnym bytem, zupełnie przez przypadek chodzącym za mną wszędzie.

hmmm...
hmmmmmmmmmmmmm.


to se zjem pierniczka.
w polewie czekoladowej.

1 komentarz:

  1. Tak, właśnie, oschudzam się i będę. i brzuszki robię, o! dziś rano 200 poszło :D no prawie... jak wstawałam z łóżka, to można to podpiąć pod jednego brzuszka. i się zapomniałam. bo zjadłam pierniczka. tego czekoladowego (znaczy z polewą), a teraz ubolewam strasznie, widzisz jak ubolewam, prawda? no... trza by zaczać pracować, nie?

    OdpowiedzUsuń