poniedziałek, 20 kwietnia 2009

co Pan wyniósł z dzisiejszego spotkania?

no więc (nie zaczyna się zdania od no więc) wynajęli my mieszkanie. a w zasadzie NAJĘLI.
to znaczy, mamy taką nadzieję, gdyż umowa nie jest podpisana jeszcze, ale jest wybrane i ustalone. myslę zatem, że nie zostaniemy pod mostem, chociaż wizja nie jest jeszcze tak bardzo odległa.
gdyż ponieważ poinformowaliśmy już właścicielkę obecnego przybytku rozkoszy o fakcie ucieczki. tymczasem gość od nowego gniazdka milczy.
nie wiem, gdzie są wygodne mosty (podmościa), ale karton jakiś w domu mam.
po butach się nada?

no w każdym razie mieszkanie jest blisko parku. takiego dużego parku. ogromniastego! który to park ma wzbudzać w nas pozytywne emocje nakierunkowane na uprawianie sportów. i plan ambitny - będziem biegać (wizja biegania przekonuje mnie wyłącznie możnością zakupu nowych butów dla tego celu), jeździć na rolkach i w ogóle. będziem wysportowani, jędrni, opaleni, pełni życia, szczupli. po prostu fit. jak z reklamy płatków śniadaniowych.
dokładnie tak będzie.
i nie że się nie chce. nienienie. jest blisko, więc na pewno będzie się chciało.

niepokoi mnie jeszcze bliskość domu drogiej o. to może oznaczać poważne nadwyrężenie domowego budżetu przy jednoczesnym wzroście dochodów pobliskiego baru u rysia.
ale to zobaczymy.

w każdym razie się cieszę dość poważnie, chociaż odkryłam kilka wad rzeczonego mieszkania. i po nocach mi się to śni, że tam nie ma w kuchni szuflad! możecie to sobie wyobrazić? i co? ja mam te sztućce i łyżkę do spaghetti w kieszeni nosić w fartuszku? (z jabłuszkiem).

tyle dobrych wiadomości, bo reszta mocno kuleje.
człowiek zdolny jest do naprawdę dziwnych rzeczy dla realizacji swoich ambicji. i tak ja w dniu dzisiejszym spędzę cały boży (i jakże uroczy) dzień, podając przekąski w przerwach konferencji. bom młoda i moją rolą jest być pomiataną.
jakby ktoś się dziwił oczywiście.

więc będę stać z uśmiechem z zębami i proponować koreczki.
a towarzystwo i tak rzuci się na wino. wszak ZA DARMO! no a wiadomo, że jak za darmo to trza korzystać.
myślę, czy nie wziąć tych małych słoiczków z domu.
interes jak złoto. słoiczek na przelanie wina i zabranie go do domu (tak, tak - wino za darmo, psze pani) jedyne 9,99.

jak wino się skończy to przyjdą te koreczki. więc chyba wezmę jeszcze opakoania po margarynie, co to mi w nich mać moja pakuje obiadki.
takie pudełko zeszłoby chyba za 19,99, nie?
bo z takich konferencji naukowych to zawsze człowiek coś pożytecznego wyniesie.
to koreczki, to ciasteczka.
no mówię pani, pani heniu - warto. naprawdę warto.

jesu.
powinnam zostać biznesłumen. marnuję się.

idę suszyć głowę, bo wyglądam jak jeżozwierz. i jazda.

koreczken łorld.

1 komentarz:

  1. moja Droga, ja mam nadzieję, że tych koreczków to nakradłaś całe siaty z Biedronki (ekologiczne naturliś!), bo nie chcę nic mówić, ale bombonierka nam się w pracy kończy. a jak koś spróbuje tylko kupić cukier sypki - ZABIJĘ własnymi ręcyma!
    No. poza tym nudno, wykonałam wszystkie polecenia służbowe pozostawione mi ma moim osobistym biurku w formie listu miłosnego, MELDUJĘ :)
    i nudno było...tak bez Ciebie ;)
    młaaaa moja Droga i do jutra :D

    OdpowiedzUsuń