wpadam powoli w stan skrajnej euforii. i doprawdy, nie jest w stanie zdemotywować mnie żaden porozumiewawczy usmiech i pelne wspolczucie spojrzenie na dzwiek slowa "hiszpania".
jak zlapie te swinska grype to przynajmniej bede w gazetach. a co. zawsze cos - nie kazdy ma szansę zostać wi aj pi. a ja zostane. i moze nawet dam się sfotografować w wielce twarzowej pidżamie z frotty (nie mam pidżamy z frotty! muszę koniecznie zakupić! strzeżonego... itd.) i dam opublikować moje zdjęcie na pierwszej stronie superexpressu lub faktu. a co. jak gwiazda to gwiazda (już widzę ten podpis: "krwiożercza choroba toczy moje opalone cialo" - idealne: tragizm, dramat, strach i seks. wszystko w jednym)
a ci, ktorzy te spojrzenia rzucaja to po prostu zazdroszcza i tyle. o. to nie ludzie, to wilki!
nowy adres
7 lat temu
Ja Ci zazdroszczę szczerze, bez spojrzeń. No bo halo. Weź sobie zważ na jednej ręce grypę, a na drugiej costadelcostam, wybór jest jakby oczywisty. Tylko na plaży ściągaj tę maseczkę, bo się głupawo opalisz w kwadrat!
OdpowiedzUsuńBĘDĘ TĘSKNIĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ja se właśnie ważę i mi wychodzi. a jak do tego dodam jeszcze możliwość zaistnienia na łamach prasy to... sama rozumiesz :] chyba oczywista oczywistość.
OdpowiedzUsuńnie zamierzam odciąć się od netu we tej espanioli, toteż zatem będę wklejać zdjęcia jak to pięknie, cudownie, słońce i zylion stopni w cieniu, młodzi, umięśnieni meńczyźni, co to żaden nawet nie kichnie, a co dopiero jakaś grypa!
a swoją drogą - po przyjeździe spora szansa na wyjazd do Twego pięknego miasta, może jakaś kawa? (ta kawa to metafora zasadniczo, bo wiadomo jak jest..._
Proszę Cię. KAWA już się mrozi. Say when!
OdpowiedzUsuń