środa, 17 listopada 2010

no i co?

hmm.

jestem.
dziwnie.
ale jestem.
zostalam podle skrytykowana przez kilka osob i wrocilam. (nadal nie mam L z kreseczką na komputerze pracowym, chociaz minelo juz duzo czasu i wydawac by sie moglo, ze jednak w koncu to L z kreseczka bedzie. chocby jako prezent powitalny. ale nie. pewne rzeczy najwyrazniej sa niezmienne. moze i dobrze.)

troche mi sie w zyciu i okolicach pokrecilo. troche wywrocilam wszystko do gory nogami. taka mini "moda na sukces", z tym że z naciskiem na mini.

efektem tego pozostalam szczesliwym najemcą nowego mieszkania w centrum(ie) miasta wojewódzkiego. chociaz tu znowu pojawia sie slowo klucz, czyli rzeczone "mini", gdyz mieszkanie jest kawalerka. niemniej - sciany sa, lazienka jest, kuchnia jest. komp jest.
checked.

stalam sie rowniez szczesliwa posiadaczka kota. chociaz w kwestii kota to juz trudno jednoznacznie orzec, kto kogo posiada. ja mam watpliwosci. kot zapewne mniejsze. stan na dzien dzisiejszy jest taki, ze kot z pewnoscia jada lepiej ode mnie.
kot jest mini. ale z mini szybko wyrasta.
ma za to maxi energie.
wlasciwie to adhd.
czy mozna miec podwojne adhd? bo jesli tak to on ma. a jesli nie - to wlasnie je odkryto. w osobie felka. (czy nie powinnam napisac moze "w kocie felka"? bo w osobie brzmi dziwnie)

i tak se o.
jestem stara panna w starej kawalerce z kotem.
kanony zachowane.
jak z obrazka.
viola villas bylaby dumna, gdyby tylko wiedziala (rozwazam napisanie do niej).

z tych tez powodow, jako iz nastroj mini zaczyna sie stabilizowac, powrocilam.

co tam?

2 komentarze: