sobota, 16 stycznia 2010

pf.

nie, nie jestem chora.
nie, nie mam syfu w mieszkaniu jak w ruskim burdelu.
nie, nie ominęła mnie wczoraj impreza.
nie, nie omija mnie dzisiaj impreza.
nie, nie mam kataru do pasa.

i nie, nie jestem zła.
skąd ten pomysł?

oddalam się.

tylko przyszłam powiedzieć, że żyję.
chociaż co to za życie.

to se ponarzekałam.
pf.






p.s. parafrazując: ja mogłabym tyle słów utoczyć - krągłych i beztroskich - ze słonego ciasta zmierzchu... jeśli zechcesz je znać...

poniedziałek, 4 stycznia 2010

dwunastnica - to brzmi!

i co? nikt nie ma postanowień noworocznych, czy jestescie tak rozleniwieni swietami, ze nawet Wam sie nie chce pisac (komęcia, względnie komencia)?!
skandaliczne zachowanie.

ale dlaczego (dlaczegóż spytalam).
otóż ja co roku bym chciala takie postanowienia miec. serio. wszyscy o tym mowia, pisza w gazetach. ja bym tez chciala wkroczyc w nowy rok z mocnymi postanowieniami.
i co roku nic.

sama nie wiem, czy to kwestia absolutnego braku kreatywnosci i fantazji czy tez wewnetrzna niechec do tworzenia takich sztucznych motywacji. bo niby co? postanowienia "od nowego roku nie pale"? a dlaczego nie "od lipca" albo "od 14 dnia lutego"? abstrahujac od drobnostki w postaci roznych dat nowego roku w roznych religiach, a nawet czesciach swiata. znajomi zydzi juz jakis czas temu swietowali poczatek roku, wiec dlaczego tamto nie mialo byc dobra okazja na rzucanie palenia?

ale przyznam tez szczerze, ze jestem tak malo kreatywna, ze ciezko mi przede wszystkim wymyslec cos, co mialoby takim postanowieniem sie stac.
no bo tak. polecmy z listy typowych postanowien.
nie palic? hmm. moge nie palic, nie robi mi to zadnej roznicy poza chwilami, w ktorych siedze w knajpie nad drineczkiem z palemka. dlaczego mam wtedy sobie odmawiac? dlaczego mam z okazji nowego roku pozbawiac sie wszelkiej przyjemnosci? pff. doprawdy.

schudnac? no to juz jest absurdalne. powinno sie schudnac ze 3 kg, ale z drugiej strony... czlowiek na zime zbiera tluszcz jak niedzwiedz, nie? wiec na lato schudne. nie bede sie zatem wysilac, bo w tym okresie jest to uwarunkowane genetycznie, historycznie i biologicznie. wiec moje wysilki bylyby nie tylko NIEUDOLNE, ale przede wszystkim WBREW NATURZE. o.

zaczac oszczedzac? nie bardzo jest z czego. a poza tym proza zycia tak strasznie dobija, wiec doprawdy - czy ta jedna czy tam dwie bluzeczki naprawde moga ZBAWIC SWIAT? i na co tu oszczedzac? na przyszlosc? a jak jutro mnie potraci auto? (byle drogie, jednakowoz wpadanie pod nyse lub zuka jest nie tylko passe, ale przede wszystkim zawstydzajace)

no i?
widzicie. to wszystko nie ma sensu.
i to nie jest kwestia mojego hedonistycznego podejscia! nienienie!

to kwestia rozsadnego wazenia argumentow oraz racjonalnego podejscia do zycia.
kropka.

wiec w nowy rok wkraczam bez postanowien.

za to z bolem brzucha. nieokreslonym i niezdiagnozowanym.
wczoraj se chcialam diagnozowac. wymyslalismy ze starym rozne czesci ukladu pokarmowego, ktore moga bolec, ale jakos nic nie pasowalo.
w koncu zdecydowalam sie na dwunastnice, bo ladnie brzmi. i to takie dumne "odczuwam bol dwunastnicy". potem jednak przyjrzalam sie tej dwunastnicy na zdjeciu na wikipedii (God bless wiki!) i doszlam do wniosku, ze bol dwunastnicy - chociaz dumnie brzmiacy - jest mocno nieestetyczny.
i tak wszystko upadlo.
nie wiem zatem, co mnie boli, ale jesli macie jakies pomysly na dumnie brzmiace choroby - chetnie przyjme.
ktos nade mna czuwal, ze nie poszlam na medycyne, bo skonczyloby sie zdiagnozowaniem u siebie wszelkich chorob z tymi wymyslnymi i fantazyjnymi nazwami.

mam nadzieje, ze sylwester u Was udany.
u mnie bardzo.

nie zebym wkraczala w nowy rok i nowy tydzien z nowa energia, ale jest ok.
i to wystarczy.